Skandia może nie jest kwintesencją MTB (więcej tu trzepania się po szutrach i polach), ale że blisko i nie trzeba nigdzie dojeżdżać to wystartować wypada. W sobotę podjeżdżam więc na Błonia, z zamiarem rejestracji na dystans średni – Medio (61km, 850 przewyższenia).
Sama zabawa z zapisywaniem trwa prawie 40 minut, muszę jeszcze raz wypełniać formularz, stać w kolejce do kasy, później po numer. Wreszcie się udaje zakończyć formalności. Szybka drożdżóweczka i czas udać się do sektora. Mam (niestety!) ostatni na medio – Skandia jako jedyna chyba nie dopuszcza zmiany sektorów na podstawie wyników osiąganych w innych zawodach. Start na końcu ogonka kilkuset zawodników z mojego dystansu raczej przekreśla szanse na wynik. I może dlatego też spokojnie reaguję na fakt, że … nie mogę wejść do swojego sektora bo brakuje miejsca. Stoimy sobie więc z innymi pod barierkami i zastanawiamy się co dalej. Na szczęście start nie jest w tym samym czasie dla wszystkich sektorów – jadą w odstępie minuty, może pół. Zdążam więc wejść za barierkę zanim ruszę w trasę :).
Artykuły
- Maratony rowerowe i zawody XC 86
- Nasze wyjazdy i treningi 18
- Porady, testy, opinie 13
- Rajdy na orientację i inne zawody 13
- Turystyka krajowa na rowerze 19
- Turystyka piesza 9
- Turystyka zagraniczna na rowerze 32
- Wszystkie 190
Chorwacja 2014
Ocena:
(5)
18 kwietnia 2014
Chociaż zima 2013/2014 była wyjątkowo łagodna to tęsknota do słońca i ciepełka dopadła mnie jak zwykle i niecierpliwie wypatrywałem końcówki Marca aby wyrwać się w końcu gdzieś daleko od naszego Krakowskiego smogu. Już nie ważne było gdzie, byle tylko wyjechać, pośmigać w fajnej okolicy i nacieszyć oczy innymi niż zwykle widokami.
Plan był ustalony już w zeszłym roku po wiosennym wypadzie do Chorwacji. Tak nam się tam spodobało, że postanowiliśmy wrócić do tego kraju i kontynuować jego eksplorację.
Z założenie miał być to wyjazd treningowo turystyczny i taki w zasadzie był bo chociaż nie nazwał bym naszych jazd treningami to jednak trzeba było się trochę nakręcić, czasami lżej, czasami mocniej i na pewno nie pozostało to obojętne na naszą wydolność. Pomimo wielu zainteresowanych osób i lobbowania na przeróżnych forach rowerowych finalnie udało się nam zebrać tylko we dwoje. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo chociaż koszty trzeba było rozłożyć tylko na dwie części to jednak logistyka nam sprzyjała i udało się tak to wszystko zorganizować, że koszt wyjazdu nie zrujnował naszych budżetów domowych. Rowery w aucie = mniejsze zużycie paliwa. Mniejsza ilość osób = więcej miejsca na zapasy jedzenia.
Naszym celem było miasteczko Senj leżące nad morzem i u stóp gór Velebit jednocześnie. To północna część Chorwacji i istniały ryzyko, że „różnie może być z pogodą” No ale ryzyk fizyk, kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Zresztą w obecnych czasach i tym co wyczynia pogoda więcej zależy od szczęście niż od pory roku. Tak więc pozostało nam tylko czekać. Kilka dni przed wyjazdem zmusiłem się jednak do obserwacji kilku serwisów pogodowych. Różnie to wyglądało, ani źle, ani specjalnie dobrze, niekiedy rozbieżności było ogromne i w końcu przestaliśmy się tym za bardzo przejmować.
Test Cannondale Synapse Red 2014
Ocena:
(2)
01 października 2013
Udało się. Mam szansę przejechać się na szosie z najwyższej półki. Nigdy na takiej nie jeździłem, więc na samą myśl czuję emocje. Tester ze mnie żaden, więc postaram się opisać tylko subiektywne odczucia.
O sprzęcie Cannondale’a do testów dowiedziałem się od Tomka z iSportu jeszcze przed wyjazdem na maraton MTB w Wałbrzychu. Od lat dużo czytałem o rowerach tej marki, często bardzo pozytywne opinie. Jedyne, co trochę mnie zawsze dziwiło, to chęć robienia przez Amerykanów rzeczy po swojemu: wszyscy znają Lefty’ego, do tego ich własne standardy korb, pakietów i inne.
Wyjazd wspomniałem, bo miał wpływ na test. Otóż po walce na trasie maratonu, zakończonej bezpiecznym dojazdem na metę, wracałem na kwaterę do mycia. Chwila dekoncentracji i wjechałem rozpędzony w lampę uliczną, odbijając się od niej jak ping pong. Uderzenie przyjąłem na klatkę, zasłaniając się lewym barkiem :-(. Bolało w chwili zderzenia, bolało w nocy, ale rano w niedzielę miałem mieć przecież Cannondale’a Synapse! Najnowszy model firmy na rok 2014, z nową całkowicie przemodelowaną ramą. Jak doczytałem użyto do niej nowego miksu włókien węglowych.
O sprzęcie Cannondale’a do testów dowiedziałem się od Tomka z iSportu jeszcze przed wyjazdem na maraton MTB w Wałbrzychu. Od lat dużo czytałem o rowerach tej marki, często bardzo pozytywne opinie. Jedyne, co trochę mnie zawsze dziwiło, to chęć robienia przez Amerykanów rzeczy po swojemu: wszyscy znają Lefty’ego, do tego ich własne standardy korb, pakietów i inne.
Wyjazd wspomniałem, bo miał wpływ na test. Otóż po walce na trasie maratonu, zakończonej bezpiecznym dojazdem na metę, wracałem na kwaterę do mycia. Chwila dekoncentracji i wjechałem rozpędzony w lampę uliczną, odbijając się od niej jak ping pong. Uderzenie przyjąłem na klatkę, zasłaniając się lewym barkiem :-(. Bolało w chwili zderzenia, bolało w nocy, ale rano w niedzielę miałem mieć przecież Cannondale’a Synapse! Najnowszy model firmy na rok 2014, z nową całkowicie przemodelowaną ramą. Jak doczytałem użyto do niej nowego miksu włókien węglowych.
Tatry Tour
Ocena:
(1)
03 września 2013
Na starcie Tatry Tour stanęło 6 osób, w tym 5 zielonych. Liderem byłem ja , a na trasie wspierali mnie: Furman, Kubak , Marcus, MiśQ oraz Sławekg, który pojawił się na występach gościnnych. Wyścig rozpoczęliśmy zaraz po wybiciu godziny dziewiątej przez dzwony kościelne w Chochołowie . Poranek był rześki, ale czyste niebo i dogrzewające słońce zapowiadało przyjemną wycieczkę.
Operacja Vendetta - część II
Ocena:
(0)
20 czerwca 2013
W DRODZE KU PRZEZNACZENIU
Noc mija spokojnie, od samego rana pogoda żyleta. Zjadam śniadanie, pakuję bety i ruszam ku swemu przeznaczeniu. Czuję, że czeka mnie ciężki i długi dzień. O siódmej rower już okulbaczony, a ja gotowy do jazdy. Droga nadal dobra, ale podjazdy robią się coraz sztywniejsze i pojawiają się coraz częściej. Gdzieś przed Boge mam kłopoty orientacyjne, drogowskaz kieruje mnie w lewo, po chwili droga się kończy i muszę jechać wąziutką szutrówką. Co ciekawe GPS również tak mnie kieruje lecz pokazuje też, że tuż obok mojej trasy biegnie szeroka i wygodna droga. Jadę tak około kilometra i cały czas nie daje mi to spokoju. W końcu okazuje się, że moja trasa łączy się z tą drogą. To była ta, z której zjechałem w lewo, nie wiem co to się podziało, ale nie rozmyślam nad tym bo właśnie docieram do Boge. Wiem, że tutaj kończy się asfalt i dalsza część szlaku biegnie typową albańską szutrówką. Boge to całkiem miła wioska położona wysoko w górach. GPS wskazuje ponad 1000 metrów nad poziomem morza. Widać, że miejscowi nastawiają się na turystykę, wszędzie wokół tablice reklamowe pensjonatów, hoteli, restauracji.
Domy nawet zadbane, a jak na albańskie warunki to wręcz bogate. Na drodze spory ruch, mija mnie dużo busów, a po zjeździe z asfaltu pojawiają się ciężkie maszyny budowlane. Trwają prace drogowe. Póki co, to początkowe stadium robót wobec czego ich obecność nie poprawia jakości nawierzchni lecz czyni ją niekiedy wręcz nieprzejezdną. To, co do tej pory było kiepską drogą gruntową, staje się teraz zrytą, pełną kolein, luźnych kamieni i błota trasą w nieznane.
Operacja Vendetta - część I
Ocena:
(0)
18 czerwca 2013
DALEKA DROGA
Po 24 godzinach spędzonych w niewygodnym fotelu autokarowym wyskoczyłem z dużą ulgą na ulicę Skopje. Stolica Macedonii wita nas niespecjalnie sympatyczną pogodą straszącą deszczem. Jestem tak zmęczony jazdą, że nawet nie bardzo mi się chce wsiadać na rower. Chętnie walnął bym się gdzieś w trawkę i poleżał dłuższy czas. Aby to zrobić trzeba jednak poskładać rowery i wydostać się z miasta. Chwilę nam schodzi, oprócz nas dwóch jest też inny sakwiarz z Polski lecz jakoś nie przejawia ochoty do większej integracji, pomimo, że nasze trasy są na początku podobne. Zwiedzanie miasta zostawiamy sobie na później, a teraz po złożeniu rowerów kręcimy bystro w stronę Tetova. Wyskakujemy na autostradę, z relacji innych bikerów wiem, że można tędy przejechać na rowerze. Może kiedyś tak było, lecz tym razem jest inaczej bo już po kilku kilometrach zatrzymuje nas patrol policji i grzecznie acz stanowczo kieruje na drogę lokalną.
Do trzech razy sztuka – mój debiut na MTB TROPHY
Ocena:
(4)
09 czerwca 2013
To była moja trzecia wpłata na Trophy. W 2010 wycofałem pieniądze z powodu braku formy, a w 2012 wycofała mnie, wszystkim znana, zabawa z kolanami. Zgodnie z zacytowanym powiedzeniem – w tym sezonie musiało się udać. Zaczynając od listopada, dziesiątki godzin na trenażerze, urozmaicone dobą biegówek, a także 1600km na rowerze miały zaprowadzić do pierwszego szczytu formy właśnie na Trophy. Nie wiem, na ile się udało ze szczytem, ale pewien jestem, że w takiej formie na wiosnę jeszcze nie byłem. Uzbrojony w bagażnik części zamiennych, narzędzi i rowerowe ciuchy pojawiłem się późnym środowym wieczorem w kwaterze naprzeciwko Zagronia, gdzie czekała na mnie ekipa w składzie MiśQ, PePe i Maciu.
XII Cracovia Maraton
Ocena:
(0)
02 maja 2013
Mój pierwszy maraton krakowski za mną.
Po przybyciu na miejsce startu maratonu uderzyła mnie ilość osób – w imprezie wystartowało ich ponad 4500. Przyjechało bardzo dużo obcokrajowców. Usłyszeć o niej można było potem w wiadomościach sportowych na TVP1 . Spikerem na Błoniach był zapalony maratończyk znany z TVP Maciej Kurzajewski.
Jedna z największych imprez sportowych w naszym mieście odbywająca się na głównych ruchliwych zazwyczaj ulicach Krakowa tym razem wyłączonych z ruchu, rzecz jasna :-). Powodowało to ciekawe wrażenie – człowiek biegnąc takimi traktami czuł się w pewien sposób wyjątkowo. Tą wyjątkowość zapewniał jednak przede wszystkim gorący doping publiczności. To naprawdę pomagało w chwilach kryzysu. Wielkie podziękowania dla tych wszystkich zwariowanych kibiców i wolontariuszy obstawiających trasę, podających kubki z wodą - brawo!
Po przybyciu na miejsce startu maratonu uderzyła mnie ilość osób – w imprezie wystartowało ich ponad 4500. Przyjechało bardzo dużo obcokrajowców. Usłyszeć o niej można było potem w wiadomościach sportowych na TVP1 . Spikerem na Błoniach był zapalony maratończyk znany z TVP Maciej Kurzajewski.
Jedna z największych imprez sportowych w naszym mieście odbywająca się na głównych ruchliwych zazwyczaj ulicach Krakowa tym razem wyłączonych z ruchu, rzecz jasna :-). Powodowało to ciekawe wrażenie – człowiek biegnąc takimi traktami czuł się w pewien sposób wyjątkowo. Tą wyjątkowość zapewniał jednak przede wszystkim gorący doping publiczności. To naprawdę pomagało w chwilach kryzysu. Wielkie podziękowania dla tych wszystkich zwariowanych kibiców i wolontariuszy obstawiających trasę, podających kubki z wodą - brawo!
Uciec przed zimą - Chorwacja 2013
Ocena:
(1)
27 marca 2013
Kiedy za oknem zima, mróz i śnieg trudno nie wspominać letnich wyjazdów w krótkich ciuchach lub wybiegać myślami do przodu w oczekiwaniu na słońce i temperatury w okolicach 20 stopni. Można tylko myśleć, ale można również podjąć stosowne kroki zmierzające do zmiany takiego stanu rzeczy. Można uciec gdzieś gdzie słońce świeci wyżej i mocniej, a deszcz i śnieg nie pada tak chętnie. Jest kilka opcji, wybór zależy od wielu czynników jak chociażby pora roku, dopuszczalny budżet czy chociażby osobiste preferencje. Nasz wyjazd zakiełkował jeszcze jesienią ubiegłego roku. Zaczęło się od niezobowiązujących rozmów, w sumie do konkretów doszło dopiero na 2 miesiące przed wyjazdem. Wybór padł na Chorwację.
Skrzyczne Nocą IV
Ocena:
(3)
19 listopada 2012
W nocy z piątku na sobotę (16/17.11.2012), pięciu Zielonych plus Simo (Człowiek [zawodnik] z Bikeboardu), startując z bazy (przyziemie domu Rodziców jednego z uczestników) w Milówce zdobyła Skrzyczne. Byłem jednym z nich. W Beskidy pojechaliśmy dwoma samochodami. Cztery rowery zabrała MiśQ ciężarówką, a moja Biria i simowa Sikorka marzły na zewnątrz drugiego pojazdu.