Rudno jesienią
Dodał(a): Katarzyna Brożek żaba
15 października 2006
Otworzyłam oczy i pierwsza rzecz, o jakiej pomyślałam to czy pada.. Chwilę nasłuchiwałam czy krople nie bębnią w parapet, ale cisza za oknem przekonała mnie do tego, żeby wstać. Bo plan zakładał, że jak pada to przewracam się na przysłowiowy drugi bok i odsypiam ostatnie nie do końca przespane noce..
Było jeszcze ryzyko, że po trudach dnia poprzedniego (bieg na 15 km) mogę nie chodzić.. ale chodziłam. Skoro mogłam chodzić, nic nie stało na przeszkodzie, żeby pojechać do Rudna :)
Dotarłam pod Smoka na 9:30, gdzie czekał już jeden osobnik płci męskiej. Założyłam, że to ktoś z rowerowania i nie pomyliłam się. Tak poznałam Leszka, po chwili pojawił się Paweł. A potem.. Potem pojawiła się Inspekcja - nadszedł Pit i Lesław, którzy podobno z powodu bolejących żeber nie mogą jeździć. Ciekawe jest to, że obaj mieli podobną wymówkę. Czyżby się umówili? ;)

Inspekcja zrobiła wizytację, pamiątkowe zdjęcia i pomachała nam na pożegnanie, a my ruszyliśmy w kierunku miejscowości Rudno.
Trasa biegła kolejno wałami Wisły, Rudawy, potem przez Chełm, Olszanicę, Kryspinów, potem nie pamiętam, ale jechaliśmy niebieskim szlakiem, trasą maratonu. Naszym nawigatorem był Paweł, który co chwila wyciągał z kieszeni mapę i pokazywał kierunek. Dalej podążaliśmy czerwonym szlakiem, po drodze krótki postój, potem jakimś rowerowym, koloru nie pamiętam. Panowie całą drogę dzielnie na mnie czekali na szczycie każdego z LICZNYCH podjazdów, ja dzielnie zabezpieczałam tyły przez cały dzień ;)

Pięknie w lesie! Jesień w pełni, kolory na drzewach niesamowite, pod kołami szeleszczące liście. I ta cisza, naokoło, bo turystów i innych rowerzystów nie było wielu. I tak się chyba na to piękno zapatrzyłam i w tą ciszę lasu wsłuchałam, że z niewiadomych przyczyn wyrżnęłam na prostej drodze.. Świadków wywrotki nie było, ślady ziemi szybko starłam i pojechałam dalej. Potem w drodze powrotnej przydarzyła mi się druga wywrotka, też nie wiem czemu leżałam, rower mi się po prostu zatrzymał w miejscu i sam się wywrócił. O właśnie - tak było! Pewnie chciał mi wtedy powiedzieć, że jedziemy w złym kierunku, a ja się z nim po prostu nie dogadałam..

No, ale wracając do drogi "tam" - trafiliśmy bezbłędnie. Nawet Leszek powiedział, że fajnie, że nie zabłądziliśmy, ja od razu zasugerowałam, żeby tak nie mówił, bo jeszcze nic nie wiadomo. No i wywołaliśmy wilka z lasu hihi..
Na zamku popas. Leszek uratował mi życie częstując pysznym ciastem, a potem batonikiem. Jeszcze raz dziękuję! Nie wiem, o czym myślałam pakując plecak i nie zabierając wałówki.. Przekalkulowałam sobie pewnie, że 80 km to się jedzie maksymalnie 1,5 godziny.. Tyle, że samochodem..
Jak byliśmy na zamku nawet na chwile pojawiło się słońce, ale niestety przegrało potem walkę z chmurami.

Droga powrotna była jedną wielką niespodzianką. Co jakiś czas okazywało się, że wcale nie jesteśmy tam, gdzie nam się wydawało, że jesteśmy. Ale dzięki temu zwiedziliśmy urocze zakątki - okolice Doliny Rudna, Doliny Wrzosy, piękny Rezerwat Kajasówki. Przeżyliśmy chwile grozy na drodze 780.. Miałam wrażenie, że jesteśmy na drodze szybkiego ruchu. A przez moment poczułam się nawet jak na jednokierunkowej autostradzie, kiedy wyprzedzający sznurek samochodów czerwony fiat panda próbował nas zabić, cała trójkę za jednym zamachem.. Zdecydowanie jazda asfaltem nie należy do przyjemności!

Ostatni etap naszej podróży wiódł przez Mników, Cholerzyn, Kryspinów i do stopnia wodnego, stamtąd wałami Wisły.
Rozstałam się z moimi uroczymi kompanami dzisiejszej wycieczki w okolicach jednostki wojskowej na Zakrzówku i ostatkami sił popedałowałam do domu.
Mój licznik wskazuje 99.98 km, prędkość średnia 17.96 (jeśli chodzi o mnie to chyba rekord), efektywny czas podróży 5:33:53 i maksymalna prędkość 48.3. Przekroczyłam dzisiaj na moim rowerze 1600 km.

Aha, żebym nie zapomniała o stratach - ja zgubiłam zatyczkę roga, a Paweł potargał spodnie na pupie :), Leszek się nie skarżył.
A śpiochów pozdrawiam, zmarzluchów również i specjalne pozdrowienia dla MiśQ, który nawet zadzwonił z zamiarem utworzenia grupy pościgowej, ale chyba łóżko Go nie wypuściło ;)


Katarzyna Brożek


Ocena: (1)
0 komentarzy · 4247 czytań ·
Komentarze
16 października 2006 00:14:04
Taa inspekcja, na p.s. poszli rano ;) Gratuluje prawie 100km :D
16 października 2006 22:55:46
prawie... o 20m sie będzie wykłócał! Gratulacje:)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.