Pierwszy wypad w góry - Jałowiec 2009
Dodał(a): ośka
13 maja 2009
Sobota 9 maj godzina 3:30. Budzi mnie okropna ulewa i burza. Podnoszę głowę i myślę „Spoko, to po wyjeździe..” po czym kimam dalej. Obudziłam się przed 5:00 zanim budzik zdążył wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Żarty się skończyły, co tu robić. Budzę selekcjonera i pytam co z wyjazdem, nikt niczego nie odwoływał, więc może w Krakowie świeci słońce. Trzeba być dobrej myśli. Jedziemy!

Zbieram się w 20 minut i wychodzę. Do peronu mam około 10km, na dworze jest ciepło, mimo że ciągle czułam krople deszczu na twarzy było całkiem znośnie. Po chwili wychodzi słonce, to chyba zapowiedz dobrej pogody. Dojeżdżam do Trzebini, kupuje bilet i wbijam się do pociągu, który odjeżdża dokładnie o 6:28. W Krakowie przesiadam się do pociągu przepełnionego zielonymi ludkami i rowerami poupychanymi gdzie tylko się da. Odjazd godzina 7:25. Ruszamy do Suchej Beskidzkiej 15-to osobową ekipą w skład, której weszli: Ja, Luki, Neeq, Maciu, Michnik, Leszek, Furman, Marcin, Michu, Mariusz, Hinol, Samba, Yatzek, Versus i ppablopp.

Przed nami około 1,5 godziny jazdy pociągiem do Suchej Beskidzkiej. Michu przysypia w przedziale obok pilnując rowerów, a Michnik od razu tłumaczy się z próby wałowania naszej kochanej Kolei Polskiej ;) Jak na wczesną porę i ponura pogodę wszyscy maja uśmiechnięte pyszczki i ogromne poczucie humoru.

Do suchej dojeżdżamy na godzinę 9:00. Od razu kierujemy się do sklepu, a po chwili rozpoczynamy nasza wyprawę w górki. Szlakiem czarnym, który ma swój początek tuż przy dworcu PKP kierujemy się kilkaset metrów drogą główną w kierunku zachodnim, by po chwili skierować się na południe. Tu rozpoczynamy wspinaczkę długim asfaltowym podjazdem, który przechodzi w terenową drogę leśną. Pogoda wciąż pochmurna, delikatnie mży i nie zapowiada się by coś mogło się zmienić, my jednak wciąż liczymy na coś lepszego.

Pierwszy postój i pierwsze zmęczenie, co niektórym to nawet gorąco się zrobiło, mi też :) Dalej kolejny stromy podjazd, tym razem znowu asfaltowy. Marcin doskonale daje sobie z nim radę na swoich wielkich kołach i zadowolony pstryka nam zwykłym bierką fotki. Na szczycie zatrzymujemy się przy jakiś chatkach i chwilowo gubimy szlak. Na zapytanie gdzie na Jałowiec tutejsza kobieta kazała nam zawracać, bo tędy nie przejedziemy. Ona się chyba nie zna, ruszamy przed siebie, a szlak się sam znajdzie ;) I tak tez się stało, po chwili dojeżdżamy do szlaku niebieskiego, a nim prosto do miejscowości Przysłup po drodze robiąc grupowe fotki na tle jeszcze ośnieżonej i niestety delikatnie przysłoniętej mgłą Babiej Góry.

Zjeżdżamy do Przełęczy o tej samej nazwie (661m n.p.m.), robimy wymuszony postój, Furman potrzebuje pomocy przy nawigowaniu. Uruchamiam, więc swoje nawigatorskie zdolności i ruszam mu z pomocą, co rozbawiło chłopaków. Ciekawe dlaczego? :) Droga opanowana, jedziemy dalej tym razem szutrową drogą leżącą u podnóża szczytu Kiczory i Solniska, którymi będziemy poruszać się w drodze powrotnej. Dojeżdżamy do szlaku zielonego. Teraz czeka nas ostry zjazd, a nim dostajemy się prosto do zabudowań Stryszawy. Spokojnym tempem docieramy do szlaku żółtego, gdzie zaczyna się prawdziwa jazda górska :D

Zatrzymujemy się przy powalonym konarze i spokojnie patrzymy w górę. Widok był niesamowity, stromy terenowy podjazd wyglądał jakby nie miał końca i piął się na szczyty znajdujących się wyżej drzew. Nikomu nie chciało się ruszyć, nie było odważnych. Selekcjoner Neeq zaczął ustawiać grupę, jemu nikt się nie sprzeciwi. Michu rusza, pada hasło „Na szczycie czeka laseczka z batonami” :p Maciu też przejął się tym i postanawia wyjechać na sam szczyt bez podprowadzania. Wszyscy dopingują go na całej trasie. Jest chłopak zawzięty i ambitny, ma zdrowie, mimo że czasem musi dużo pić :)

Lajtowy podjazd rozpoczynamy na wysokości około 700m n.p.m. a kończymy w punkcie docelowym, którym ma wysokość 1111m n.p.m. A to wszystko na odcinku około 2km. Podjazd początkowo jest suchy, potem błotnisty, a pod koniec przypomina niedokończoną wycinkę. Po chwili wypłaszcza się, robimy postój i pamiątkowe fotki, a Marcin dla odmiany kręci filmy. Ruszamy dalej pod kolejny pion.

Ja z Leszkiem i Michnikiem postanawiamy, że nie będziemy się męczyć, w końcu to spokojny wypad w góry. Maciu dalej szaleje, to chyba na myśl o tym batonie :) i uparcie wspina się w górę zagryzając okulary zębami. Nie chciał się przyznać, ale to pewnie zabezpieczenie przed odgryzieniem języka :p. Luki też następny napaleniec i wymiatacz, tak się z nami nudził, że zaczął zjeżdżać w dół i podjeżdżać z powrotem. Kozak, a na maratonie umiera ;).

W końcu zbliżamy się do szczytu. Cel osiągnięty Jałowiec 1111m n.p.m. Wszyscy dojechali, żadnych zgonów i strat. Szczyt zazielenił się, a i nawet słońce wyszło. Maciu dostaje nagrodę od Michnika, co prawda nie jest to żaden baton, ale zawsze coś co może ze smakiem zjeść :p Rozbijamy się pod widełkami, to dla nich tu jesteśmy, dla Hali Trzebuńskiej i tych widoków za sprawą przewodnika Furmana. Długo leniuchujemy i opracowujemy drogę powrotną. Plan jest prosty, wracamy szlakiem żółtym, potem czerwonym. Kto ma siłę i ochotę i nie spieszy się do domu wraca rowerem, komu się spieszy i nie ma ochoty się dalej katować wbija się do pociągu. Jak dla mnie obie opcje są Ok. Furman wstaje, koniec tego dobrego, zwijamy się.

Wracamy szlakiem żółtym do Przełęczy Przysłup mijając po drodze Przełęcz Opaczne (879m n.p.m.), Kolędówka (884m n.p.m.), Przełęcz Kolędówki (809m n.p.m.), Solnisko( 883m n.p.m.) i Kiczorę (905m n.p.m.). Po drodze mamy okazję podziwiać świetne widoki, zwłaszcza Babiej Góry, którą cały czas mieliśmy po prawej stronie. Nie obyło się też bez przygód. Hinol złapał „laczka”, Furman jak się potem przyznał na swoim bujaczu zaliczył OTB, nasza grupka pogubiła szlak po tym jak organizator nas porzucił, straty na sprzęcie w postaci zakrzywionej sztycy, cieknącego amora Micha i przypalonych hamulców.

Do suchej dojeżdżamy przed godziną 15. Zatrzymujemy się pod parasolami naprzeciw dworca PKP na zasłużony odpoczynek. O dziwno po nikim nie było widać znaczącego zmęczenia, czyżby trasa była zbyt prosta? Momentami dawała mocno w kość zwłaszcza na podjazdach, a i zjazdy nie należały do prostych. Jedno było pewne, duża ilość odpoczynków miała w tym swój udział :) Kierujemy się na peron, gdzie czeka już na nas pociąg do Krakowa.

Musze przyznać, że zawiodłam się na terenach, po których mieliśmy okazję pośmigać. Szlaki są wypłukane, miejscami przypominają wyschnięte potoki górskie i co najgorsze nie brakuje tu luźnych kamieni. Szlaki nie bardzo przystosowane do wypraw rowerowych. Dosyć konkretne, bo jak nie ciągną się pionowo w górę, to zaś pionowo w dół, a kiedy się wypłaszczają to w zasadzie nie mają w sobie nic ciekawego. Ale warto było wybrać się i zobaczyć Pasmo Jałowca. Zresztą, trasa i miejsce nie ważne, ważna jest tylko zakręcona ekipa, z którą miałam okazję pojechać w to piękne miejsce.

Na koniec chciałam zamieścić kilka istotnych szczegółów dotyczących przejechanej trasy, jednak nic z tego nie będzie, gdyż jak to powiedział sprawca wycieczki Furman „komputer pokładowy zawiódł ”.

Od siebie mogę napisać tylko tyle, że przejechana trasa miała długość około 40km i pokonaliśmy ją w niecałe 4 godziny.

Moje zdjęcia z Jałowca
Zdjęcia w galerii rowerowania

Ocena: (7)
0 komentarzy · 4036 czytań ·
Komentarze
13 maja 2009 15:26:37
Skąd Ty jesteś, że piszesz "na dworze"?
13 maja 2009 16:39:54
Miki nie czepiaj się :p Co innego jakby powiedziała na dworzuuu :)
13 maja 2009 17:08:15
ha! Ja te wychodze na dwor a nie na pole ;-)
13 maja 2009 17:17:03
Ja zawsze wychodzę na pole :>
13 maja 2009 17:24:44
Każdy wychodzi na co chce, ja na ten przykład idę na rower :D
13 maja 2009 19:19:32
No i bardzo ładnie napisane B) brawo! :D
13 maja 2009 21:00:28
Leszku dzięki, chociaż Ty doceniłeś mój trud ;) A tak nawiasem mówiąc to nie wiem dlaczego tak napisałam, bo ja zawsze mówię, że idę "na pole" :D
13 maja 2009 21:41:30
Ja za to wychodzę na balkon a idę na pole :p:p:p:p:p:p:p
13 maja 2009 21:49:35
można też wychodzić za mąż - na przykład ja tak zrobiłam :D
13 maja 2009 22:09:22
Można też wyjść z siebie, gdy grasz mecz i ci nie podają jak jesteś na czystej....
13 maja 2009 22:15:31
Mariano chodzi na mecz bo tam mają czystą :p
13 maja 2009 22:36:36
A czy relacja się w ogóle komuś podaoba :p
13 maja 2009 22:44:37
Na dwór wychodzą mieszkańcy... już Śląska."Pole" jest dla nich równie zagadkowe jak dla Mikiego "dwór".Ośka mieszka w strefie mocno nadgranicznej Małopolski.Przepraszam, że pisze nieproszony w jej imieniu.
13 maja 2009 23:02:01
Co do wychodzenia - niezła Ci wyszła ta relacja, Ośka ! :D
13 maja 2009 23:09:21
No i gitara gra :)
13 maja 2009 23:14:09
No ba! Bardzo dobra relacja. A z tym dworem to wcale się nie czepiałem, po prostu bronię naszego pięknego, krakowskiego języka. ;) Gdybym się chciał czepiać, to bym napisał, że tam był Przysłop, bo przysłop to w Beskidach przełęcz, stąd od cholery tych Przysłopów wszędzie. ;) Tak nawiasem, to bardzo dobrze znam tamte okolice, kiedyś dużo tam jeździłem, bo siedziałem tam całe wakacje kilka lat z rzędu. Miło powspominać przynajmniej przy relacji z wycieczki.
13 maja 2009 23:33:05
Mnie zaś najczęściej zdarza się wychodzić na idiotę. Tak zupełnie bez wysiłku!
13 maja 2009 23:45:57
Zapomniałem dodać pozycję... !!!i co?
14 maja 2009 06:44:09
Relacja extra, fajnie będzie powspominać w zimowe miesiące.
14 maja 2009 06:57:22
Versus ma rację, jeszcze kilka lat temu Chrzanów należał do woj. śląskiego, potem małopolskiego.. Także jestem rozdarta pomiędzy dworem i polem :D Ja po prostu wychodzę z domu :p
14 maja 2009 10:32:08
...a czasami można wyjść z domu, tak niby że po chleb... i nie wrócić. Ale to wersja dla desperatów.
Relacja fajna, lekko się ja czyta.
14 maja 2009 11:27:43
Fajna relacja Ośka.B) A tak na marginesie jak jesteś rozdarta między polem a dworem to może lepiej nie wychodź z domu,... jak bedziesz wybiegała to powinno być w porządku.:)
14 maja 2009 13:35:07
brawo! za relację ! Żałuję że mnie nie było tak
14 maja 2009 16:44:11
No Ośko, raport z wyjazdu sporządzony bardzo dobrze! Fajnie się czyta, dużo szczegółów, ciekawe opisy. Od tej chwili będziesz naszą nadworną kronikarką - wiesz chyba co to znaczy? :p
14 maja 2009 19:05:32
Ja to nie zauważyłem wcale tego dworu, tak fajnie się czyta tą relację Gosiu! Na prawdę super! Dzięki!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.