Pół Orła, jeden Zawrat i trzy kwaśnice
Dodał(a): Kuba Kubak
24 lipca 2011
Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym
Opracowaliśmy cztery techniki pokonywania drogi w dół w Tatrach. Jak wiadomo schodzenie jest kluczowe i trudniejsze niż wchodzenie. Pierwsza technika: najbardziej wydajna to „TIK, TIK, TIK” – precyzyjne drobne kroczki, jak gejsza. Mniej poszanowania w naszej grupie miała technika „ŁUP, ŁUP, ŁUP” – czyli długie susy chwiejące kamiennymi płytami. Po 10 godzinach wędrówki wszyscy stosowaliśmy już tylko technikę „AŁ, AŁ, AŁ” nie pomagał ani ibuprom, ani nowatorskie rozwiązanie Andy`ego czyli schodzenie w skarpetkach. Każdy miał coś naderwanego, przeciążonego lub obtartego. Na szczęście w trakcie całej 13 godzinnej wędrówki nikt nie tracił wysokości metodą „DUP, DUP, DUP”

MisQ nie chce używać sztucznych ułatwień
Było zabawnie. Już w Dolinie Jaworzynki pierwsza samotna turystka postanowiła nagle opuścić nasze zacne towarzystwo, kiedy usłyszała, że ma skarpetki z Lidla. Na Zadni Granat z Zakopanego właściwie wbiegliśmy zaabsorbowani grą w „Najniższy puls”. Wygrywał ten, któremu w momencie wywołania liczby serce biło najwolniej (na tym podejściu 150-170).

Byliśmy na Orlej Perci. Tu za część rozrywkową odpowiadałem ja dostarczając chłopakom dużo radości, kiedy nieobyty z ekspozycją usiłowałem się przyspawać do łańcuchów, mając pełne przekonanie, że za chwilę zawisnę majdając nogami nad przepaścią. Nic takiego się nie stało, a MisQ okazywał pogardę dla wskazywanych przeze mnie trudności schodząc przodem, nawet na sekcjach zabezpieczanych klamrami.

Góra, dół, góra dół, piękne widoki, wdrapywanie się i zsuwanie, wreszcie Krzyżne. Godz. 14.
Decyzja: rozsądnie wrócić do Murowańca doliną Pańszczycy, czy zmyć z siebie hańbę rezygnacji z pierwotnego planu pt. „Orla na raz”. Oczywiście wygrał wariant heroiczny. Murowaniec, ale przez Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Zawrat. Szybko, ale rozsądnie osiągnęliśmy D5SP. Tu znów wygrał rozsądek: przeznaczyć 45 minut na szarlotkę w schronisku, czy zrobić krótki popas nad strumieniem i iść dalej. Zbliżające się późne popołudnie i nadciągające chmury sprawiły, że wybraliśmy opcję: idziemy dalej. Kiedy 2 godziny później wisiałem na wilgotnych już łańcuchach Zawratu, a moje buty ślizgały się na skałach doceniałem rozsądek zespołu i odpuszczenie szarlotki. Nie wiem jak tę trasę pokonalibyśmy w zapadających ciemnościach i padającym deszczu.

Zawrat w dół w ogóle okazał się najtrudniejszy w całej tej wycieczce. Wilgoć, zmęczenie po 9 godzinach podróży i techniczne trudności sponiewierały nas bardzo. Już było mniej śmiechu, więcej koncentracji na tym jak pokonać kolejne zakręty i nie popełnić błędu ze zmęczenia. Wyraźnie zwolniliśmy. O ile dotąd nasze czasy przejść były o 30 % krótsze niż wg. przewodnika to tym razem szliśmy wg. rozkładu.

Krzywań
Wreszcie murowaniec, kwaśnica i koszmarna droga prostym żółtym szlakiem na dół. Wyglądaliśmy jak troje paralityków, pokrzykujących „AŁ…” przy każdym kroku. Nikt nie odmówił ibupromu, każdy miał swoje nadwyrężenie, przeciążenie i otarcie. Piękny zachód słońca nad Giewontem obserwowany z Karczmiska to był bonus. Pomimo pobolewania wrócił humor. Asfalt w Kuźnicach, Andy zdjął buty i o 22 jedliśmy pizzę na Pardałówce.

To nic, że rano MisQ poszedł myć zęby na czworaka, a ja wsiadam do samochodu najpierw siadając, a następnie wciągam nogi pomagając sobie rękami. Andy nieco poobcierany i obolały ruszał się następnego dnia najżwawiej. Już w drodze powrotnej planowaliśmy powrót i zrobienie programu „Orla na raz”.

Dane wycieczki: Długość 31 km, czas 13 h (łącznie z postojami), czas marszu 9 h 30 min. Przewyższenia 2 590 m. Spalone kcal ok. 22 000.

Ocena: (0)
0 komentarzy · 4279 czytań ·
Komentarze
24 lipca 2011 17:15:18
Świetnie się czyta...B).
Z tego co wiedzę mieliście dobrą pogodę a MiśQ jest chyba jakimś Fakirem bo na tej fotce potrafi palcem wygiąć drabinkę :D:D
24 lipca 2011 17:25:11
Wielkie brawa!!!
Może następnom razom się z Wami zabiorę.
25 lipca 2011 17:40:32
Super relacja :))) Fajnie, że tatrzańska wyrypa się udała, podejrzewam , że będzie więcej !
25 lipca 2011 19:22:51
Ja nadal nie mogę schodzić po schodach bez trzymania się poręczy (48 h po), MisQ też ZTCW, ale już chcę tam wrócić i przejść całą Orlą. Dzięki Elawiniu za doping i dobre rady. Mnie się przydają.
25 lipca 2011 19:52:14
Kuba, świetnie to napisałeś w wielkim skrócie. Tego co przeżyliśmy raczej nie da się opisać nawet na dwóch czy trzech stronach A4 :D:D:D:D

Konkurencji w ciągu całego dnia w Taterkach mieliśmy jeszcze kilka, min:
- chodzenie "na cwaniaka" - czyli idąc stromą ścieżką trzymając ręce w kieszeniach,
- wygrywanie "lotnych premii górskich" - ustalaliśmy kto i gdzie ma być pierwszy. Granaty - Andy, Krzyżne - Ja, D5SP - Kuba, Zawrat - Kuba, Murowaniec - Andy, Kuźnice - Ja. Także ustaliłem z chłopakami już na początku wycieczki, że ja wygrywam ją całą - tak też się stało, meta była w Kuźnicach przy budce z biletami do TPN'u.
- wdrapywanie się pod górę bez asekuracji - nie dotykanie pomocnych łańcuchów, klamer czy drabinek - to był prawdziwy czad!

Podsumowując tamten dzień ubawiłem się po pachy, lecz starałem się cały czas zważać na nasze bezpieczeństwo.
25 lipca 2011 21:25:24
Gratulacje chłopaki!:)
MiśQu nie bylby sobą, gdyby nie wygrał:)
Powiem tak.. byłam myślami cały dzien z Wami.
Kiedy wjechałam na rowerze na podtarnowską Jurasówke i zobaczyłam zarys Tatr, pomyslałam: gdzieś tam chłopaki są:)
żałuję , ze mnie nie było, ale z moimi kontuzjowanymi konczynami, miałabym trudności.
Kostka jeszcze pobolewa czasem
25 lipca 2011 22:33:11
Fajna wycieczka , tylko te wygłupy Miśka na drabince mnie przerażają :D ;p
26 lipca 2011 12:20:15
Mnie też :)
26 lipca 2011 13:32:45
Noo, mnie też! :D
28 lipca 2011 06:38:49
hehe fajnie napisane;) dlatego Zawrat fajniej jest robić od Murowańca do góry, na dół tylko w zimie;)
jedna uwaga, jeśli można Kuba, w górach raczej nie podaje się odległości w kilometrach, ja wiem że to pewnie "maratonowe" przyzwyczajenie, ale tak po prostu jest podaje się godziny przejść, ewentualnie różnice w pionie, ale nie odległości w poziomie, bo jak widzisz niby 31km tylko, ale dobrze wiesz/czujesz;) że to wcale nie jest "tylko", więc ni jak to miarodajna miara;)
28 lipca 2011 10:47:21
szkoda, że nie zaczekaliście na nas;(
28 lipca 2011 15:15:54
Roza. Załóż proszę nowy wątek. Orla w jeden dzień - masz pierwszego uczestnika.
Jędroll. Znam tę rulę ;) ale na forum rowerowym świadomie użyłem takiego sposobu mierzenia "wykonu".
BTW w trackowni jest już track, skrócony o zakopiańskie peregrynacje, bo nic nie wnoszą.
29 lipca 2011 22:36:53
Pogratulować!
ja robiłem Orlą na raz w czasach, kiedy jeszcze nie była jednokierunkowa I przyznam że nie zazdroszczę Wam narzuconego kierunku...
Odcinek Granaty-Krzyżne ma najsłabszą asekurację, a na nim będziecie najbardziej zmęczeni Po przejsciu całości Pańszczyca ciągnie się jak flaki z olejem (z Kasprowego można się zawsze ratować kolejką ;))
Także oczy szeroko otwarte i żadnych wygłupów! POWODZENIA!
PS Kuba, bardzo fajnie napisane! B)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.