Wracając kiedyś z wycieczki jechałem samochodem odcinek drogi Gdów-Wieliczka i tak trochę sentymentalnie uruchomiłem wyobraźnię wspominając stare czasy gdy latało się tędy na rowerze wracając z szosowych wyryp po górach i pagórkach na południowy wschód od Krakowa. No właśnie...latało się tamtędy na rowerze, a wtedy jadąc autem ogarnęło mnie zwątpienie na myśl abym miał tam jechać rowerem. Auto za autem, brak pobocza, pofałdowany teren z zakrętami gdzie ewidentnie rower zaczyna być solidnym zawalidrogą.
Nie martwię się o kierowców, ale nie wiem czy zdecyduję się jeszcze kiedyś tam przelecieć. Zresztą takich dróg jest więcej, kurcze jak sobie przypomnę gdzie jeździło się na rowerze i chwaliło się te traski to aż trudno uwierzyć jak wiele zmieniło się przez 10 lat. A droga przez Kryspinów i dalej na Alwernię, droga Zielonki -Skały albo Skała Wolbrom. Albo przejazd przez Swoszowice gdzie teraz zrobili wysepkę na środku. Dobczyce -Wiśniowa jeszcze jako tako ale też już nie jedzie się tak przyjemnie. Za to Kasina - Lubień też już jest bardzo niemiło. Cała masa dróg, które kiedyś były extra teraz stały się drogami dla rowerowych desperatów.
Artykuły
- Maratony rowerowe i zawody XC 86
- Nasze wyjazdy i treningi 18
- Porady, testy, opinie 13
- Rajdy na orientację i inne zawody 13
- Turystyka krajowa na rowerze 20
- Turystyka piesza 9
- Turystyka zagraniczna na rowerze 32
- Wszystkie 191
Przymiary do łańcucha, czy warto ich używać?
Ocena:
(1)
26 października 2016
Przymiary do łańcucha pozwalają na w miarę dokładną ocenę zużycia łańcucha, a co za tym idzie jego wymianę nim zacznie demolować pozostałe elementy napędu. Spotkałem się z głosami, że jest to wymysł producentów łańcuchów aby zapewnić im większy rynek zbytu. Zwłaszcza, że w momencie gdy przyrząd sugeruje wymianę, na napędzie nie widać żadnych śladów zużycia. Czy rzeczywiście?
Zamek Lipowiec - 04.06.2016
Ocena:
(1)
16 maja 2016
Zapraszam wszystkich chętnych na wycieczkę rowerową na Zamek Lipowiec koło miejscowości Babice.
Wyruszamy o godz. 10.00 z pod Smoka w sobotę 04 czerwca 2016 r. Przewiduję tempo spokojne, ale trzeba wziąć pod uwagę pod kątem swoich możliwości sporą odległość do przebycia. Wypad odbędzie się pod warunkiem dobrej pogody.
Forum
Galeria
Wyruszamy o godz. 10.00 z pod Smoka w sobotę 04 czerwca 2016 r. Przewiduję tempo spokojne, ale trzeba wziąć pod uwagę pod kątem swoich możliwości sporą odległość do przebycia. Wypad odbędzie się pod warunkiem dobrej pogody.
Forum
Galeria
MTB Maraton Dąbrowa Górnicza 2015
Ocena:
(1)
28 września 2015
Kto draftinguje ten żyje
19 września odbyła się już przedostatnia edycja MTB Skandii w tym roku. Tym razem jedna z najpopularniejszych imprez rowerowych w Polsce zawitała po raz kolejny do Dąbrowy Górniczej. Pomimo nocnych opadów trasa była w pełni przejezdna, a uczestników wyścigu przywitało słońce.Trasa biegła wokół zespołu zbiorników wodnych, dominowały szybkie asfalty, szutry i leśne ścieżki. Słabą stroną był dramatyczny brak przewyższeń, który skutkował zawrotnymi jak na MTB średnimi prędkościami. Na dystansie Medio tj. 68 km zwycięzca osiągnął blisko 31 km/h. Pozostałe dystanse to Mini 39 km i GrandFondo 89 km. W zawodach wzięło udział przeszło 1000 osób.
Rowerowe narty
Ocena:
(0)
14 lipca 2015
Nieco archiwalne - z cyklu "co by tu jeszcze..."
Zawsze na wiosnę przychodzi taka miła pora, że jeszcze da się jeździć na skiturach a już można i na rowerze. Aby mieć podwójną przyjemność, a do tego "wyjść" na narty z mieszkania w Krakowie postanowiłem połączyć obie formy przemieszczania się.
Okazało się, że zarówno buty narciarskie idealnie mieszczą się w sakwach jak i narty są stworzone do przewożenia wzdłuż ramy roweru, więc pewnego ranka, a dokładniej w maju 2013 r (dokładnie 9 coś około 5) otworzyłem drzwi i zwodowałem po schodach klatki mego dziwoląga. Po ujechaniu około 5 km zorientowałem się, że straciłem gumkę z przedniego hamulca, więc mało brakowało a szykowany od dłuższego czasu wyjazd skończyłby się nieco za wcześnie. Na szczęście w domu czekała zapasowa wsuwka, więc już bez przeszkód podążyłem na południe.
Zawsze na wiosnę przychodzi taka miła pora, że jeszcze da się jeździć na skiturach a już można i na rowerze. Aby mieć podwójną przyjemność, a do tego "wyjść" na narty z mieszkania w Krakowie postanowiłem połączyć obie formy przemieszczania się.
Okazało się, że zarówno buty narciarskie idealnie mieszczą się w sakwach jak i narty są stworzone do przewożenia wzdłuż ramy roweru, więc pewnego ranka, a dokładniej w maju 2013 r (dokładnie 9 coś około 5) otworzyłem drzwi i zwodowałem po schodach klatki mego dziwoląga. Po ujechaniu około 5 km zorientowałem się, że straciłem gumkę z przedniego hamulca, więc mało brakowało a szykowany od dłuższego czasu wyjazd skończyłby się nieco za wcześnie. Na szczęście w domu czekała zapasowa wsuwka, więc już bez przeszkód podążyłem na południe.
Zgrupowanie Świeradów Zdrój czyli Single Track zimą
Ocena:
(3)
14 kwietnia 2015
Zapewne wielu z Was zna kogoś kto wyjechał na zgrupowanie zimowe do Hiszpanii, a może nawet sami tam byliście. Nie będę wychwalać takiego wyjazdu, bo wydaje się, że ma już wystarczające grono zwolenników.
A co jeśli jednak nie mamy 2 tygodni do dyspozycji, budżet i bez przelotu samolotem pęka w szwach, a żona jest czujna jak ptak na każdą wzmiankę o „dobrze zainwestowanych pieniądzach w rower”?
Pozostaje krajowa propozycja, a jedną z najlepszych alternatyw jest zagłębie rowerowe na jakie wyrosły Góry Izerskie i okolice Świeradowa Zdroju. Jedną z większych atrakcji są fajnie przygotowane i wzorowo opisane Single Tracki, które można znaleźć zarówno po polskiej jak i czeskiej stronie.
A co jeśli jednak nie mamy 2 tygodni do dyspozycji, budżet i bez przelotu samolotem pęka w szwach, a żona jest czujna jak ptak na każdą wzmiankę o „dobrze zainwestowanych pieniądzach w rower”?
Pozostaje krajowa propozycja, a jedną z najlepszych alternatyw jest zagłębie rowerowe na jakie wyrosły Góry Izerskie i okolice Świeradowa Zdroju. Jedną z większych atrakcji są fajnie przygotowane i wzorowo opisane Single Tracki, które można znaleźć zarówno po polskiej jak i czeskiej stronie.
Bałkańska pętla 14 dzień i epilog
Ocena:
(0)
30 listopada 2014
Do końca wyprawy coraz bliżej, ta noc była przedostatnią na wyjeździe. Spało się przyjemnie, rano obudziło nas zaglądające do namiotów słońce. Bez pospiechu zwijamy biwak i zmierzamy w kierunku Splitu. Okolica robi się coraz bardziej cywilizowana i zaludniona. Pogoda dopisuje, w końcu świeci nam słońce. Do miasteczka Imotski dojeżdżamy bez większych przygód. Spędzamy tam pod marketem dużo czasu. Nie spieszy się nam więc spokojnie robimy zakupu, kawa, lody, zimna Cocta...mijają minuty i godziny. Gdy w końcu wsiadamy na rowery już mija południe. A wraz z południem zmienia się pogoda. Na niebie znów pojawiają się ciemne chmury, które straszą nas już samym wyglądem.
Żeby tego była mało to łapię kapcia w tylnym kole. Po bliższym obejrzeniu okazuje się, że puściła łatka na oponie, którą w ten sposób ratowałem kilka dni temu. W sumie i tak długo pociągnęła biorąc pod uwagę z jakim obciążeniem musiała się zmagać.
Żeby tego była mało to łapię kapcia w tylnym kole. Po bliższym obejrzeniu okazuje się, że puściła łatka na oponie, którą w ten sposób ratowałem kilka dni temu. W sumie i tak długo pociągnęła biorąc pod uwagę z jakim obciążeniem musiała się zmagać.
Bałkańska Pętla - 13 dzień - przed Mostarem - Mostar - za Mostarem
Ocena:
(0)
01 listopada 2014
Noc minęła spokojnie. Pomimo bliskości drogi i obawy, że do opuszczonego domostwa ściągnie jakieś nieciekawe towarzystwo spało się nawet spokojnie. Blisko mamy źródło z czystą wodą,można powiedzieć, że śniadanie udało się zjeść w naprawdę komfortowych warunkach. Pogoda też wygląda na ciekawszą, cała dolina wprawdzie spowita mgłą ale czuć w powietrzu lepszą aurę. Przy pakowaniu znów incydent z myszą, słyszałem jak coś szeleści w workach na śmieci i zastanawiałem się czy to wiatr czy znów te wścibskie stworzonka. Jednak to drugie, czyżby tu ludzie nie bywali? Nie boją się nas w ogóle. Jedna jest tak paskudna, że usiłuje wleźć mi do sakwy.
Bałkańska Pętla - 12 dzień - Foca - Gacko - przed Mostarem
Ocena:
(0)
15 września 2014
Dach się przydał. W nocy polewało kilka razy dosyć solidnie. Rano zachmurzone, wilgoć wisi w powietrzu. Szybko docieramy do granicy, żegnamy się z Czarnogórą i kolejny raz na tym wyjeździe wjeżdżamy do Bośni. Nie ma wiwatów, czerwonych dywanów, machających tłumów. Jest za to zachmurzone niebo, a pierwsze krople deszczu witają nas tuż przed miejscowością Foca. Na razie chowamy się pod sklepem, ale nie wytrzymamy tu długo. Foca okazuje się być zabitą dechami dziurą, tylko czekamy na okazję aby się stąd wyrwać. Wykorzystujemy przerwę w opadach i odpalamy nasze maszyny. Nie dojeżdżamy daleko, znów zaczyna mocniej padać. Tym razem chronimy się w w bufecie prze stacji benzynowej. Niebo zachmurzone całkowicie, zapowiada się dłuższe czekanie.
Wykorzystujemy tan czas na wypicie kawy, jakaś słodka przegryzka, podładowanie baterii w telefonach. Co chwilę zerkamy na zewnątrz wypatrując słońca.
Wykorzystujemy tan czas na wypicie kawy, jakaś słodka przegryzka, podładowanie baterii w telefonach. Co chwilę zerkamy na zewnątrz wypatrując słońca.
Bałkańska Pętla - 11 dzień - Zabijak - Durmitor - jez.Pivsko - kawałek przed Foca
Ocena:
(1)
23 sierpnia 2014
Dużo lepiej się spało niż ubiegłej nocy. Rano gdy tylko się obudziłem to zaraz wystawiam głowę i patrzę w niebo. Trudno powiedzieć, bo jeszcze bardzo wcześnie, zamglone i niewiele widać.
Jeszcze chwilę dosypiam, mija może godzina i już więcej nie mogę usiedzieć w namiocie. Pomału zabieram się do porannych czynności. Z namiotu Rafała też dochodzą już odgłosy życia, a po chwili wychyla się głowa, a za nią reszta ciała. Razem rozglądamy się wokół oceniając obecną pogodę. Nie jest źle, na pewno nie padało w nocy, a i teraz też się na to nie zanosi. Przez góry przewalają się stada mgieł, niekiedy wiatr rozwiewa jednak białą masę i wtedy pokazuje się niebo w pięknym, błękitnym kolorze.
Potężny masyw Durmitoru tkwi niewzruszenie na swoim miejscu. Ciągle przyciąga naszą uwagę, co jakiś czas któryś z nas odrywa się od obozowych prac i odwraca w kierunku gór obserwując je przez dłuższą chwilę.
Jeszcze chwilę dosypiam, mija może godzina i już więcej nie mogę usiedzieć w namiocie. Pomału zabieram się do porannych czynności. Z namiotu Rafała też dochodzą już odgłosy życia, a po chwili wychyla się głowa, a za nią reszta ciała. Razem rozglądamy się wokół oceniając obecną pogodę. Nie jest źle, na pewno nie padało w nocy, a i teraz też się na to nie zanosi. Przez góry przewalają się stada mgieł, niekiedy wiatr rozwiewa jednak białą masę i wtedy pokazuje się niebo w pięknym, błękitnym kolorze.
Potężny masyw Durmitoru tkwi niewzruszenie na swoim miejscu. Ciągle przyciąga naszą uwagę, co jakiś czas któryś z nas odrywa się od obozowych prac i odwraca w kierunku gór obserwując je przez dłuższą chwilę.