Artykuły: Rajdy na orientację i inne zawody
- Maratony rowerowe i zawody XC 86
- Nasze wyjazdy i treningi 18
- Porady, testy, opinie 13
- Rajdy na orientację i inne zawody 13
- Turystyka krajowa na rowerze 20
- Turystyka piesza 9
- Turystyka zagraniczna na rowerze 32
- Wszystkie 191
Odyseja Jurajska 2012 – pożegnanie lata
Ocena:
(1)
14 października 2012
Odyseje organizowane przez Bikeholików to - bez dwóch zdań - świetne imprezy. Ciekawe trasy, charakterystyczne punkty kontrolne i niejednoznaczna optymalna droga dotarcia do nich sprawiają, że startując na Odysei można zakosztować prawdziwego MTBO. Do tego dwa dni ścigania (i błądzenia) wymagają doskonałej regeneracji i dobrego rozłożenia sił. Tak samo było w tym roku w Krzeszowicach, gdzie na starcie (już tradycyjnie) stawił się zielony (Halina & Skorpion) i pół-zielony team (Mandraghora & Bart).
Izerska Wielka Wyrypa, czyli wszystkie punktu podbijamy z siodełka!
Ocena:
(0)
20 sierpnia 2012
Ekstremalne zawody na orientację – Izerska Wielka Wyrypa 2012 – skusiły nas od razu. Szybka decyzja, wpłacone wpisowe prawie na miesiąc przed i ostatnie dni przed poświęcone na planowanie trasy i taktyki oraz analizowanie doświadczeń z poprzednich MTBO i oto jesteśmy w Barcinku. To nasz pierwszy ultramaraton MTBO.
Chaszczok czyli rowerowy rajd na orientację w okolicach Miękini
Ocena:
(1)
08 lipca 2012
Na Chaszczoka ostrzyliśmy sobie zęby (koła?) już od Rajdu do Trzebini, kiedy Marcus po raz pierwszy podzielił się pomysłem zorganizowania rowerowej jazdy na orientację w okolicach Krakowa. To, że łatwo nie będzie, wiedzieliśmy już na kilka dni przed startem.
MiniOdyseja Miechowska, czyli Zieloni w poszukiwaniu pomarańczowych dziurkaczy
Ocena:
(1)
16 kwietnia 2012
Rajdy na orientację mają swoją specyfikę – po pierwsze jest to świetna atmosfera, rodząca się z możliwości pozwiedzania bliższych i dalszych okolic rowerem, po drugie dodatkowa zmienna, która nie występuje w maratonach, a od której może zależeć zwycięstwo –umiejętność nawigacji.
Chaszcze chrzęściły pod chyżymi harpaganami
Ocena:
(0)
13 grudnia 2011
"Wśród bagien i mokradeł koryta Wisły czułem się jak bohater filmu akcji salwujący się ucieczką przez dżunglę. I tu był pewien dysonans, bo zadane tempo kłóciło się z chęcią kontemplacji malujących się niskim, ostrym, grudniowym słońcem obrazów. Postanowiłem wracać w te błotne grzęzawiska, uczynić je moimi plenerami" - Versus, o Chaszczoku - śnieżnym biegu z przeszkodami (10.12.2011).
IronMan okiem leszcza - czyli relacja pita z V Iron Triatlon eXtremalna sobota Szczecin - 31.07.2010
Ocena:
(1)
12 sierpnia 2010
"Jak wieść niesie historia triatlonu sięga początków XX wieku i Francji. Tam zrodziły się zawody złożone z pływania, jazdy na rowerze i biegania połączone w jedną całość.
Kolejnym etapem w dziejach triatlonu są Stany Zjednoczone gdzie w roku 1974, w San Diego w Kalifornii odbyły się pierwsze zawody. Ich pomysłodawcami byli Amerykanin Jack Johnston i Don Shanahan, którzy rozwinęli popularne w Kalifornii zawody łączące pływanie i bieg. Na trasie długości 500 yardów pływania, 5mil jazdy na rowerze i 6 mil biegu wystartowało 46 osób.
Rozkwit popularności nastąpił kilka lat później na Hawajach, gdzie niejaki komandor John Collins sprzeczał się ze swoimi kolegami o to, który wyścig jest trudniejszy: czy pływacki wyścig Waikiki Rough na dystansie 3,8km, czy kolarski wyścig dookoła wysp Oahu długości 180km czy też bieg maratoński 42,2km w Honolulu. Salomonowym rozwiązaniem sporu była propozycja, aby wszystkie te zawody połączyć w całość i rozegrać jednego dnia.
Od tamtej pory każdy, kto ukończy ten wyścig w ustalonym limicie czasowym otrzymuje miano "Żelaznego Człowieka - (ang. Iron Man)".
Kolejnym etapem w dziejach triatlonu są Stany Zjednoczone gdzie w roku 1974, w San Diego w Kalifornii odbyły się pierwsze zawody. Ich pomysłodawcami byli Amerykanin Jack Johnston i Don Shanahan, którzy rozwinęli popularne w Kalifornii zawody łączące pływanie i bieg. Na trasie długości 500 yardów pływania, 5mil jazdy na rowerze i 6 mil biegu wystartowało 46 osób.
Rozkwit popularności nastąpił kilka lat później na Hawajach, gdzie niejaki komandor John Collins sprzeczał się ze swoimi kolegami o to, który wyścig jest trudniejszy: czy pływacki wyścig Waikiki Rough na dystansie 3,8km, czy kolarski wyścig dookoła wysp Oahu długości 180km czy też bieg maratoński 42,2km w Honolulu. Salomonowym rozwiązaniem sporu była propozycja, aby wszystkie te zawody połączyć w całość i rozegrać jednego dnia.
Od tamtej pory każdy, kto ukończy ten wyścig w ustalonym limicie czasowym otrzymuje miano "Żelaznego Człowieka - (ang. Iron Man)".
Chcieć znaczy móc - czyli Zieloni na Maratonie Komandosa w Lublińcu-Kokotku - 28.11.2009.
02 grudnia 2009
Korzystając z martwego sezonu rowerowego pozwoliłem sobie na odrobinę ekstrawagancji i wystartowałem w 6 Maratonie Komandosa w Lublińcu. Nie startowałem tam samotnie, gdyż z Zielonych udział w nim wziął również dziczek, zresztą powtórnie bo w zeszłym roku też próbował tam swych sił.
Maraton Komandosa w Lublińcu to klasyczny maraton biegowy na dystansie 42,195 km z tą różnicą, że zawodnicy, tu cytat z regulaminu: „wystartują w pełnym umundurowaniu polowym (mundur z długim rękawem, beret lub czapka polowa, buty krój wojskowy-min. wys. cholewki 8 cali) z plecakiem (min. wymiary 45x30cm) w kolorze odpowiadającym umundurowaniu o wadze 10 kg na całej trasie biegu.
Maraton Komandosa w Lublińcu to klasyczny maraton biegowy na dystansie 42,195 km z tą różnicą, że zawodnicy, tu cytat z regulaminu: „wystartują w pełnym umundurowaniu polowym (mundur z długim rękawem, beret lub czapka polowa, buty krój wojskowy-min. wys. cholewki 8 cali) z plecakiem (min. wymiary 45x30cm) w kolorze odpowiadającym umundurowaniu o wadze 10 kg na całej trasie biegu.
Bike Orient Ręczno 2009
Ocena:
(1)
03 lipca 2009
Decyzja o wyjeździe na te zawody padła podczas wycieczki organizowanej przez Zielonych na początku czerwca, na zamek Lipowiec. Wcześniej sam nie byłem zdecydowany, więc złożyłem luźną propozycję Dziczkowi, koledze z teamu, który uczestniczył w ubiegłorocznej edycji tych zawodów. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać, bo w jego terminarzu było wolne miejsce.
CampusCup - 1.09.2007
Ocena:
(0)
13 września 2007
Minął już ponad tydzień i udało mi się dokończyć dopiero teraz swoją relację z zawodów CampusCup, może trochę chaotyczną (bo pisaną na raty) i długą -ale inaczej nie potrafię :).
Jak napisałem, tak zrobiłem, wystartowałem w I edycji CampusCup na trasie MTB. Efekt końcowy to 5 miejsce, ok. 130 km przejechanych, czas 7:57:17.
Pomimo, że to liczby już coś mogą powiedzieć: 5 miejsce czyli niewielka konkurencja, 130 km (trasa nominalna 100 km) oznacza momentami bardzo słabą nawigację.
Zaczynając więc od początku, to sobotnim porankiem wybrałem się do Podlesic, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, aby zaliczyć drugi raz w swoim życiu maraton na orientację, tym razem samotnie (poprzednie zawody to Odyseja Kłodzka 2006 wspólnie z Żabą). Trochę ciężko się wstawało ze świadomością, że nie będzie żadnej znajomej twarzy, a z drugiej strony cieszyłem się na samą myśl, że znów będę miał okazję rywalizować z przeciwnikami, ze swoimi słabościami.
Jak napisałem, tak zrobiłem, wystartowałem w I edycji CampusCup na trasie MTB. Efekt końcowy to 5 miejsce, ok. 130 km przejechanych, czas 7:57:17.
Pomimo, że to liczby już coś mogą powiedzieć: 5 miejsce czyli niewielka konkurencja, 130 km (trasa nominalna 100 km) oznacza momentami bardzo słabą nawigację.
Zaczynając więc od początku, to sobotnim porankiem wybrałem się do Podlesic, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, aby zaliczyć drugi raz w swoim życiu maraton na orientację, tym razem samotnie (poprzednie zawody to Odyseja Kłodzka 2006 wspólnie z Żabą). Trochę ciężko się wstawało ze świadomością, że nie będzie żadnej znajomej twarzy, a z drugiej strony cieszyłem się na samą myśl, że znów będę miał okazję rywalizować z przeciwnikami, ze swoimi słabościami.
Grzywacka na czas - 03.05.2007
Ocena:
(2)
04 maja 2007
Po raz pierwszy udało mi się uczestniczyć w cyklicznej już imprezie jaką są zawody w podjeździe na czas na Górę Grzywacką w Kątach k/ Nowego Żmigrodu. Już od kilku lat słyszałem o tym wyścigu lecz jakoś do tej pory nie miałem okazji pojawić się na nim. Tutejsze okolice prócz tego, że bardzo piękne są bliskie mojemu sercu bo to moje rodzinne strony. W tym roku dzięki informacjom na stronie jesielskich cyklistów www.jaslobike.com wiedziałem już wcześniej o wyścigu co pozwoliło mi wciągnąć go do kalendarza. Na miejsce startu dojechałem rowerem, trzydzieści kilka km. zajęło mi około 2 godzin jazdy ale naprawdę lajtowym tempem. W nogach czułem jeszcze maraton w Karpaczu ale nie było to jakieś zmęczenie wręcz przeciwnie musiałem cały czas się pilnować bo jakoś cały rwałem się do ostrej jazdy.
Debiut, czyli moja pierwsza Odyseja
Ocena:
(1)
02 października 2006
O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego w piątek spakowałam do auta dwa rowery i inne niezbędne rzeczy, zabrałam Andrzeja, który miał mi towarzyszyć na trasie i pognałam na zachodni kraniec Polski?
Może po to, żeby się porządnie zmęczyć w towarzystwie ludzi pozytywnie zakręconych? Żeby potem było co wspominać? Dla dobrej zabawy? Po to, żeby sprawdzić swoje możliwości? Myślę, że dla wszystkiego po trochu...
300 km jakie nas dzieliły do miejscowości Duszniki Zdrój pokonałam w niewiele ponad cztery godziny. Skupiona na jeździe nie miałam okazji, żeby się denerwować tak jak to było przez poprzednie dwa dni. Miałam klasyczną tremę mimo, że stale powtarzałam sobie w myślach, że to przeciez tylko zabawa. Zabawa. Ale to ode mnie miało zależeć czy i o której dotrzemy na trasie do wszystkich punktów ...
Może po to, żeby się porządnie zmęczyć w towarzystwie ludzi pozytywnie zakręconych? Żeby potem było co wspominać? Dla dobrej zabawy? Po to, żeby sprawdzić swoje możliwości? Myślę, że dla wszystkiego po trochu...
300 km jakie nas dzieliły do miejscowości Duszniki Zdrój pokonałam w niewiele ponad cztery godziny. Skupiona na jeździe nie miałam okazji, żeby się denerwować tak jak to było przez poprzednie dwa dni. Miałam klasyczną tremę mimo, że stale powtarzałam sobie w myślach, że to przeciez tylko zabawa. Zabawa. Ale to ode mnie miało zależeć czy i o której dotrzemy na trasie do wszystkich punktów ...
V Ekstremalny Rajd Orła Trzebinia 09–10 09 2006
22 września 2006
Mój tegoroczny debiut w startach rowerowych przypadł najpierw na start w Chrzanowskim maratonie, a potem na BikeMaratonie w Krakowie, w którym to miały miejsce niemiłe przejścia mojego brata – dość zresztą szeroko opisane “w mediach”. Zieloni spisali się na medal, ja zaś...cóż ukończyłem dystans Mega.
Jako że BraciaZet debiutowali w imprezie Orła w ubiegłym roku, więc także mieliśmy w planie start i w tym roku. Cóż ale życie życiem i plany wzięły w łeb. Przerwa Pita w jeżdżeniu jeszcze pewnie potrwa, ...(zobaczymy mam nadzieję że jeszcze w tym roku uda się sklecić jakiegoś wspólnego knight/winter- ridera).
Jako że BraciaZet debiutowali w imprezie Orła w ubiegłym roku, więc także mieliśmy w planie start i w tym roku. Cóż ale życie życiem i plany wzięły w łeb. Przerwa Pita w jeżdżeniu jeszcze pewnie potrwa, ...(zobaczymy mam nadzieję że jeszcze w tym roku uda się sklecić jakiegoś wspólnego knight/winter- ridera).
Odyseja Świętokrzyska 01-02.10.2005
Ocena:
(0)
19 stycznia 2006
Początek października to czas gdy kończy się już sezon na maratony, dni robią się coraz krótsze, a zmęczony wyścigami organizm zaczyna się buntować, domagać odpoczynku i dłuższych chwil relaksu. To czas gdy górskie plenery kuszą pięknymi kolorami, a pokryte opadającymi liśćmi leśne ścieżki dostarczają wspaniałych wrażeń. I w końcu jest to czas gdy firma Coompass zorganizowała trzecią edycję Odesyji Świętokrzyskiej. Trzeba powiedzieć wprost, jak dla mnie to strzał w dziesiątkę. To wyścig inaczej, to wyścig gdzie poza parą w nogach trzeba wykazać się zdolnością orientacji w terenie, czytania mapy, a także współpracą w zespole. Tutaj jest chwila na rozglądnięcie się po okolicy, jest możliwość wyboru własnej trasy a i czas liczy się inaczej.
Zasady są podobne jak na innych wyścigach, zwycięża ten kto w najkrótszym czasie zaliczy wszystkie punkty kontrolne i dojedzie do mety. Jednak towarzystwo jest tu inne i większość osób przyjeżdża po przygodę traktując ten start jako ambitną wycieczkę. I z tych właśnie powodów 1 października, w sobotę, znalazłem się w Borkowie gdzie została ulokowana baza zawodów. Moim partnerem był Grzegorz Tatoń, który to został wspólnie wybrany na nawigatora naszego
Zasady są podobne jak na innych wyścigach, zwycięża ten kto w najkrótszym czasie zaliczy wszystkie punkty kontrolne i dojedzie do mety. Jednak towarzystwo jest tu inne i większość osób przyjeżdża po przygodę traktując ten start jako ambitną wycieczkę. I z tych właśnie powodów 1 października, w sobotę, znalazłem się w Borkowie gdzie została ulokowana baza zawodów. Moim partnerem był Grzegorz Tatoń, który to został wspólnie wybrany na nawigatora naszego