To miał być test. Solidnie przepracowana zima, walka z wagą, godziny spędzone na trenażerze. Teraz, tutaj, właśnie w Łomiankach miałem dostać odpowiedź czy warto było wszystko to robić. Czy warto było walczyć z niechciejstwem, ze słabościami, z lenistwem. Nie oczekuję cudów, chcę po prostu pojechać maraton, ukończyć długi dystans i zająć miejsce w połowie stawki.
Zaczęło się niestety pechowo, w tygodniu przed maratonem dopadła mnie infekcja. Katar, ból gardła, kaszel, ogółem totalne rozbicie. Na szczęście obeszło się bez gorączki, a moje zabiegi paramedyczne przyniosły na tyle poprawę, że mogłem w niedzielę bez dyskomfortu pojechać do Warszawy. Wyjazd nastąpił o godz. 4 rano z Krakowa. Było nas dwóch, dwóch Piotrków ujeżdżających rowery marki Kelly's.