Bałkańska Pętla - 7 dzień - kawałek przed Shkoder - Shkoder - Koman
Bałkańska Pętla - 6 dzień - Cetinje - Virpazar - kawałek przed Shkoder
Bałkańska Pętla - 5 dzień - Herceg Novi - Kotor - Cetinje
Po powrocie do namiotu przykrywam się tylko częściowo i spokojnie zasypiam.
Ranek jest przyjemny. Powietrze po nocy rześkie, teren campingu jest dosyć gęsto porośnięty drzewami, które zapewniają cień. Rafał opowiada z kim tyle rozmawiał wczoraj wieczorem. To nasz znajomy Turek dotarł tu już po ciemku. Teraz jeszcze gdzieś chrapie w namiocie. Tymczasem ja nadal nie mam apetytu, zmuszam się do kawałka chleba z nutellą. Zobaczymy co będzie dalej.
Bałkańska Pętla - 4 dzień - Trebinje - Dubrownik - Herceg Novi
Krzątamy się z pracami obozowymi, mija kilkanaście minut i mamy kolejne odwiedziny. To już nie jest przypadek, nie mamy żadnych wątpliwości, że obecność tej Pani nie jest przypadkowa. Grzecznie mówi Dzień Dobry, wchodzi na zadbane poletko i pochyla się nad grządkami.
My tymczasem robimy swoje, obóz już prawie zwinięty, jeszcze pakujemy ostatnie rzeczy do sakw. Nie mija więcej jak minuta czy dwie, a Pani mówi "Dowidjenia" i odchodzi. Pasowało coś zagadać, jesteśmy pewni, że kierowca golfa dał cynk, że jakieś podejrzane typy kręcą się po jej zagonie. Widocznie inspekcja wypadła pomyślnie skoro tak spokojnie nas pożegnała. Zresztą faktem jest, że uważaliśmy na to poletko i szerokim łukiem omijaliśmy zadbane grządki.
Bałkańska Pętla - trzeci dzień - Svitava - Stolac - Ljubinje - Trebinje
Niby mamy osłoną w postaci małych drzewek ale to niewiele, jakoś tak nieswojo gdy co chwilę słychać jakieś wołania, rozmowy, śmiechy, krzyki.
Bałkańska Pętla - dzień drugi Sv Jura - Vrgorac - Metković - Svitava (Bośnia)
Dorodna krówka rzuca w naszym kierunku spojrzenie po czym opuszcza łeb uzbrojony w solidne rogi
Bałkańska Pętla - Split-Omiś - dolina Cetiny-Brela-Makarska - połowa podjazdu na Sv Jure
Najpierw trzeba wyjechać z miasta. Zdążyłem już przywyknąć do uciążliwych trąbień tutejszych kierowwców, lecz nadal są one dla mnie bardzo irytujące. Wyjazd ze Splitu w kierunku Makarskiej prowadzi długim zjazdem. Można nabrać tu sporej prędkości z czego skwapliwie korzystamy wystawiając twarz na ożywcze, chłodne podmuchy. Trzeba przejechać kawałek Jandranską Magistralą. To dosyć ruchliwa droga, zwłaszcza w sezonie. Na szczęście jeszcze nie zwaliły się tu tłumu turystów i jedzie się nawet komfortowo. Gdy Split zostaje kilka kilometrów z tyłu robi się jeszcze spokojniej i zaczyna się dobra zabawa.
Zamek Lipowiec - 28.06.2014
Wyruszamy o godz. 10.00 z pod Smoka w sobotę 28 czerwca 2014. Przewiduję tempo średnie, co w luźnym tłumaczeniu oznacza "lekki tlenik". Wypad odbędzie się pod warunkiem dobrej pogody.
Link do tematu na forum:
Lipowiec
Skandia Maraton Kraków 2014
Skandia może nie jest kwintesencją MTB (więcej tu trzepania się po szutrach i polach), ale że blisko i nie trzeba nigdzie dojeżdżać to wystartować wypada. W sobotę podjeżdżam więc na Błonia, z zamiarem rejestracji na dystans średni – Medio (61km, 850 przewyższenia).
Sama zabawa z zapisywaniem trwa prawie 40 minut, muszę jeszcze raz wypełniać formularz, stać w kolejce do kasy, później po numer. Wreszcie się udaje zakończyć formalności. Szybka drożdżóweczka i czas udać się do sektora. Mam (niestety!) ostatni na medio – Skandia jako jedyna chyba nie dopuszcza zmiany sektorów na podstawie wyników osiąganych w innych zawodach. Start na końcu ogonka kilkuset zawodników z mojego dystansu raczej przekreśla szanse na wynik. I może dlatego też spokojnie reaguję na fakt, że … nie mogę wejść do swojego sektora bo brakuje miejsca. Stoimy sobie więc z innymi pod barierkami i zastanawiamy się co dalej. Na szczęście start nie jest w tym samym czasie dla wszystkich sektorów – jadą w odstępie minuty, może pół. Zdążam więc wejść za barierkę zanim ruszę w trasę :).Na Barnasiówkę Hop Bęc !
No i już po wycieczce. Rano nie zapowiadało się to dobrze bo gdy koło 7 spojrzałem za okno to właśnie zaczynało kapać. Delikatny deszczyk padał około godziny, ale mocny wiatr szybko przewiewał chmury i po 8 zrobiło się bardzo przyjemnie. Pod smoka stawiło się wprawdzie 5 osób ale w trasę ruszyliśmy we czterech bo PPaweł pojechał w inną stronę.
Razem z Lesławem, Kotem i Przemem spokojnie lecieliśmy w stronę Skawiny przez Pychowice i Lasem Tyniecki. Od Skawiny zaczęło się robić ciężej, podjazdy trochę dłuższe i bardziej wymagające. Wbiliśmy się na niebieski szlak, którym mieliśmy lecieć aż do Rudnika. Pierwsza seria podjazdów poszła nawet gładko, po przeprawie przez strumyczek zaczęliśmy właściwy podjazd na Bronaczową. Nachylenie sięga 26%, a korzenie nie ułatwiają zadania. Podjechałem jako pierwszy i gdy uspokoiłem oddech mogłem obserwować jak chłopaki próbują wjechać. Lesław był blisko ale złośliwy Kot zasłonił mu drogę i na wąskiej ścieżce musiał zejść z roweru :)
Chorwacja 2014
Chociaż zima 2013/2014 była wyjątkowo łagodna to tęsknota do słońca i ciepełka dopadła mnie jak zwykle i niecierpliwie wypatrywałem końcówki Marca aby wyrwać się w końcu gdzieś daleko od naszego Krakowskiego smogu. Już nie ważne było gdzie, byle tylko wyjechać, pośmigać w fajnej okolicy i nacieszyć oczy innymi niż zwykle widokami.
Plan był ustalony już w zeszłym roku po wiosennym wypadzie do Chorwacji. Tak nam się tam spodobało, że postanowiliśmy wrócić do tego kraju i kontynuować jego eksplorację.
Z założenie miał być to wyjazd treningowo turystyczny i taki w zasadzie był bo chociaż nie nazwał bym naszych jazd treningami to jednak trzeba było się trochę nakręcić, czasami lżej, czasami mocniej i na pewno nie pozostało to obojętne na naszą wydolność. Pomimo wielu zainteresowanych osób i lobbowania na przeróżnych forach rowerowych finalnie udało się nam zebrać tylko we dwoje. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo chociaż koszty trzeba było rozłożyć tylko na dwie części to jednak logistyka nam sprzyjała i udało się tak to wszystko zorganizować, że koszt wyjazdu nie zrujnował naszych budżetów domowych. Rowery w aucie = mniejsze zużycie paliwa. Mniejsza ilość osób = więcej miejsca na zapasy jedzenia.
Naszym celem było miasteczko Senj leżące nad morzem i u stóp gór Velebit jednocześnie. To północna część Chorwacji i istniały ryzyko, że „różnie może być z pogodą” No ale ryzyk fizyk, kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Zresztą w obecnych czasach i tym co wyczynia pogoda więcej zależy od szczęście niż od pory roku. Tak więc pozostało nam tylko czekać. Kilka dni przed wyjazdem zmusiłem się jednak do obserwacji kilku serwisów pogodowych. Różnie to wyglądało, ani źle, ani specjalnie dobrze, niekiedy rozbieżności było ogromne i w końcu przestaliśmy się tym za bardzo przejmować.