W DRODZE KU PRZEZNACZENIU
Noc mija spokojnie, od samego rana pogoda żyleta. Zjadam śniadanie, pakuję bety i ruszam ku swemu przeznaczeniu. Czuję, że czeka mnie ciężki i długi dzień. O siódmej rower już okulbaczony, a ja gotowy do jazdy. Droga nadal dobra, ale podjazdy robią się coraz sztywniejsze i pojawiają się coraz częściej. Gdzieś przed Boge mam kłopoty orientacyjne, drogowskaz kieruje mnie w lewo, po chwili droga się kończy i muszę jechać wąziutką szutrówką. Co ciekawe GPS również tak mnie kieruje lecz pokazuje też, że tuż obok mojej trasy biegnie szeroka i wygodna droga. Jadę tak około kilometra i cały czas nie daje mi to spokoju. W końcu okazuje się, że moja trasa łączy się z tą drogą. To była ta, z której zjechałem w lewo, nie wiem co to się podziało, ale nie rozmyślam nad tym bo właśnie docieram do Boge. Wiem, że tutaj kończy się asfalt i dalsza część szlaku biegnie typową albańską szutrówką. Boge to całkiem miła wioska położona wysoko w górach. GPS wskazuje ponad 1000 metrów nad poziomem morza. Widać, że miejscowi nastawiają się na turystykę, wszędzie wokół tablice reklamowe pensjonatów, hoteli, restauracji.
Domy nawet zadbane, a jak na albańskie warunki to wręcz bogate. Na drodze spory ruch, mija mnie dużo busów, a po zjeździe z asfaltu pojawiają się ciężkie maszyny budowlane. Trwają prace drogowe. Póki co, to początkowe stadium robót wobec czego ich obecność nie poprawia jakości nawierzchni lecz czyni ją niekiedy wręcz nieprzejezdną. To, co do tej pory było kiepską drogą gruntową, staje się teraz zrytą, pełną kolein, luźnych kamieni i błota trasą w nieznane.